TOMASZ KULS
Dyplom na Wydziale Architektury PW uzyskał w 1991 r. Od 1992 r. prowadzi własną pracownię projektową. Autor między innymi projektów: adaptacji pałacu w Kościelcu koło Koła na siedzibę Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych, odbudowy pałacu w Chróstniku koło Lubina. Od 2005 roku we współpracy z Międzyuczelnianym Instytutem Konserwacji i Restauracji Zabytków wykonał projekty na potrzeby prac konserwatorskich prowadzonych w pałacu w Wilanowie, projekt konserwacji i częściowej adaptacji ruin zamku Krzyżtopór w Ujeździe, konserwację i adaptację dworu starościńskiego w Podzamczu Chęcińskim. Autor rekonstrukcji, na których podstawie powstała plastyczna wizja Warszawy przedstawiona w filmie Uratowane z potopu, i koncepcji planowanej w Muzeum Historii Polski ekspozycji wydobytych z Wisły reliktów Villa Regia. Publikował w miesięczniku „Heritage – Zabytki”. W 2014 r. wydał własną monografię zamku Krzyżtopór.
Anna Mieczkowska: Dlaczego akurat XVII-wieczna architektura tak Pana fascynuje?
Tomasz Kuls: Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta i wymaga cofnięcia się w czasie. Z pewnością przesadą będzie stwierdzenie, że wychowałem się na Sienkiewiczowskiej trylogii. Całość przeczytałem dopiero na studiach. Od wczesnej młodości interesowała mnie historia, i to nie tylko XVII wiek. Będąc małym dzieckiem, oglądałem z zapartym tchemPrzygody Pana Michała, czyli serialową ekranizację Pana Wołodyjowskiego. Jako nastolatek oglądałem Potop Jerzego Hoffmana. W kinach organizowano wielogodzinne seanse pierwszej i drugiej części z krótką przerwą – nawet nie umiem powiedzieć, ile razy wtedy to oglądałem.
Jako dzieciak robiłem modele, a gdy osiągnąłem pewną wprawę, zacząłem robić modele żaglowców. W tym celu zacząłem czytać o tym jak najwięcej. Trafiłem na książkę opisującą historię galeonu VASA. Było to fascynujące: wydobycie, konserwacja… Był to okręt, który zatonął w 1628 roku w porcie, wypływając w swój pierwszy rejs. To okres, gdy Szwecja prowadziła wojny z Polską, a zdarzenie miało miejsce niecały rok po bitwie pod Oliwą. To były początki pewnej pasji, do której wróciłem po latach. W architekturze zawsze ciekawiła mnie konserwacja i budynki historyczne. Los sprawił, że prawie piętnaście lat temu trafiłem do zamku Krzyżtopór. Pięć lat pracy przy zabytku, potem dwa pracy nad książką monograficzną o zamku. Z konieczności masa materiału z epoki do przeczytania. Zdobyta przy tej okazji wiedza o architekturze polskiej XVII wieku i o historii tego okresu w ogóle doprowadziła moje myśli ku Warszawie i Gościńcowi Jarzębskiego.
AM: Czy Gościniec Adama Jarzębskiego jest w ogóle dobrym źródłem historycznym, zwłaszcza dla architekta?
TK: Można śmiało powiedzieć, że Gościniec jest źródłem bezcennym. Jest to skoncentrowana informacja dotycząca tego, co gdzie stało w Warszawie i jak wyglądało. Wierszowana forma opisu Jarzębskiego stanowi poezję niezbyt wysokich lotów, niemniej w sferze merytorycznej wiarygodność tego źródła jest nie do przecenienia. Oczywiście barwne określenia używane przez Jarzębskiego są bardziej zrozumiałe dla czytelnika, który umie znaleźć w pamięci stosowne obrazy. Określenia „Kolumnety stoją w przodku, pod niemu frambugi w środku”, „poręcza, przy nich balasy” czy „piec można baszteczką nazwać” nie powiedzą nic komuś, kto nie wie, jak takie elementy wyglądały w pierwszej połowie XVII wieku w Polsce.
AM: Na ile wiarygodne jest odtworzenie wyglądu Warszawy z 1643 roku?
TK: To zależy od obiektu. Są różne przesłanki, którymi kierujemy się, tworząc rekonstrukcje. Takie obiekty jak Zamek Królewski, kościół św. Klary na Krakowskim Przedmieściu, fasada kościoła św. Jana czy pałac Jerzego Ossolińskiego posiadają na tyle bogatą ikonografię, że w połączeniu z informacjami pisanymi zawartymi choćby właśnie w Gościńcu zrekonstruowany wygląd fasady wydaje się wysoce wiarygodny na pograniczu pewności. Innym przykładem jest choćby kościół Bernardynów, którego wygląd od strony Wisły został po prostu utrwalony w ikonografii. Oczywiście szkic Dahlbergha czy widok na olejnym obrazie Melicha wymagały interpretacji i przetworzenia, co pozwoliło opracować generowany komputerowo wizerunek. Widok fasady tego kościoła jest aktem kreacji na podstawie posiadanej przeze mnie wiedzy. W tym przypadku możemy powiedzieć, że jest bardzo prawdopodobny. Takie obiekty jak Villa Regia czy pałac Adama Kazanowskiego są cały czas przedmiotem badań. Zatem mogę stwierdzić, że przy obecnym stanie badań rekonstrukcje wydają się wiarygodne, choć zawsze może się zdarzyć coś, co spowoduje, że wiarygodna z pozoru rekonstrukcja okaże się błędna. Dobrym przykładem potwierdzającym taką historię są badania nad królewską rezydencją na przedmieściu Villa Regia. Pierwsze badania i pierwsze próby rekonstrukcji podjęte w końcu lat siedemdziesiątych XX wieku zawdzięczamy profesor Jolancie Putkowskiej. Wizerunek, który został wtedy wykreowany, możemy znaleźć w wielu publikacjach naukowych. Nikt nie miał podstaw, by kwestionować ustalenia uczonej. Po ponad trzydziestu latach praca innego badacza, archeologa Huberta Kowalskiego, doprowadziła do odkrycia i wydobycia z nurtów Wisły marmurowych fragmentów Villa Regia zrabowanych przez Szwedów w 1656 roku. To odkrycie poprzedzone kilkuletnimi kwerendami w licznych archiwach przyniosło nowe informacje, które pozwoliły podjąć kolejną próbę rekonstrukcji obiektu sprzed zniszczenia. Ta przy obecnym stanie wiedzy wydaje się bardzo prawdopodobna. To wszystko, o czym tu wspomniałem, dotyczyło najważniejszych w mieście budowli, tych, które przez lata kształtowały na poły mityczny obraz bogatego miasta epoki Wazów. Tym wspaniałym budowlom na każdym kroku „towarzyszyły” błotniste, pokryte zwierzęcymi odchodami ulice i drewniane, kryte strzechą, dranicą czy w najlepszym razie drewnianymi gontami szopy, stodoły, obory. W zasadzie tylko w obrębie murów staromiejskich przeważała zabudowa murowana, choć poza rynkiem często parterowa. Tego aspektu rekonstrukcji jestem najzwyczajniej pewny. Zresztą na powstałych ponad sto lat później obrazach Canaletta również znajdziemy błoto i przewracające się płoty.
AM: Jak długo trwa proces rekonstrukcji pojedynczego obiektu?
TK: Tu znowu mogę powiedzieć, że zależy to od obiektu, ale w każdym przypadku rekonstrukcja podzielona jest na dwa etapy. Pierwszy to typowa praca architekta. Trzeba narysować budynek. Tworząc rekonstrukcję na przykład ratusza staromiejskiego, trzeba było zaprojektować jego wygląd, ale by stworzyć w komputerze model, trzeba określić obrys budynku we wszystkich charakterystycznych poziomach, to samo tyczy się przekrojów i wszystkich elementów na elewacji, obramień okien, portali, balustrad dachów iglic. Drugim etapem jest budowa wirtualnego modelu. Każdemu elementowi modelu trzeba przypisać zestaw właściwości: materiał, z którego dany element jest wykonany, a właściwie jego strukturę, fakturę i kolor. Wszystkie operacje wykonuje się dla każdego widocznego na obrazie budynku. W przypadku ratusza to były wszystkie kamienice strony Zakrzewskiego i większość kamienic strony Kołłątaja, kamienice w narożniku ulic Świętojańskiej i Zapiecka oraz wystające ponad dachy kościoły: Jezuitów, św. Jana i św. Marcina. Potem uruchomiony zostaje program renderujący, który generuje obraz w konkretnym ujęciu. Ta najkrótsza faza pracy trwa od kilku do kilkunastu godzin, kiedy można się przespać [śmiech]. Rekonstrukcja widoku staromiejskiego rynku zajęła około miesiąca. Były sytuacje, między innymi w przypadku Villa Regia czy pałacu Adama Kazanowskiego, gdzie wszystko było zrobione dwa razy, bo po zakończeniu efekt nie był zadowalający.
AM: Na czym się Pan wzorował przy rekonstruowaniu tamtego miasta?
TK: Sama metoda jest wykorzystywana przede wszystkim przy tworzeniu filmów, czy to fabularnych czy dokumentalnych, gdzie twórcy chcą ukazać nieistniejące obiekty bądź całe części miast będące tematem lub tłem dla opowiadanej historii. Jeśli idzie o rekonstrukcję, że tak powiem, „przedpotopowej Warszawy”, to cóż – jestem chyba prekursorem. Wprawdzie na potrzeby wielkiej wystawy wazowskiej zorganizowanej na Zamku Królewskim w Warszawie w zeszłym roku prezentowano animację z rekonstrukcją Zamku, jednak, jak zaznaczają twórcy, to stan na koniec panowania Jana Kazimierza. Tego momentu dotyczy też opracowana pod koniec XX wieku przez zespół profesor Jolanty Putkowskiej rekonstrukcja planu miasta.
AM: Czy zachowało się dużo XVII-wiecznych projektów? I gdzie ich szukać?
TK: W zasadzie zachowały się tylko projekty wykonywane przez Giovanniego Battistę Gisleniego, architekta, który pracował dla wszystkich trzech królów z dynastii Wazów. Jego zidentyfikowana spuścizna znajduje się w trzech obszernych zbiorach, przy czym tylko szkicownik przechowywany w Sir John Soane’s Museum w Londynie jest podpisany. Autorstwo rysunków przechowywanych w Dreźnie i Mediolanie zostało określone w wyniku żmudnej pracy badaczy historii sztuki.
AM: W postprodukcji dodawane są elementy ożywiające miasto – skąd czerpał Pan wiedzę na temat np. strojów czy przedmiotów z epoki?
TK: Oczywiście podstawą do tego są powstałe w XVII wieku obrazy, jak i wiele zachowanych do dziś w muzeach oryginalnych strojów, elementów uzbrojenia czy przedmiotów codziennego użytku. Oczywiście pracę ułatwiały dokonania pokoleń kostiumologów badających je i tworzących kostiumy na potrzeby teatru i filmu. Dziś z tego dorobku czerpią w równym stopniu twórcy filmowi, jak i członkowie bardzo licznych grup rekonstrukcyjnych kultywujących dawne zwyczaje i biorących udział w odbywających się w różnych miejscach imprez rekonstruujących doniosłe wydarzenia historyczne.
AM: Chciałby Pan, żeby któryś z omówionych w albumie obiektów został odtworzony w rzeczywistości?
TK: Wszystkie! [śmiech]. A chcąc odpowiedzieć poważnie – trudno by mi było się zdecydować. Na pytanie, który można by zrekonstruować, odpowiedź jest prostsza. Jedynym niezabudowanym do tej pory miejscem jest plac, na którym stał pałac Jerzego Ossolińskiego. Powstaje wtedy oczywiście pytanie, w jakiej formie go odbudować. Pięknie by było, gdyby odtworzyć pierwotną wersję, tę sprzed potopu, ale poważnie jestem zdania, by rekonstruować budynki w formie, w jakiej istniały przed zniszczeniem. Zatem jeżeli już rekonstruować pałac Ossolińskiego, to jako pałac Brühla, ale z dobudowanym przez Bohdana Pniewskiego skrzydłem, no i z przylegającym do niego pałacem Saskim, ale taż w kształcie dwudziestowiecznym.