Warszawa w stylu noir

O mrocznym obliczu Warszawy, niejednoznacznych moralnie bohaterach i wpływie historii na nasze życie z Krzysztofem Bochusem, autorem kryminału Czarna krew, rozmawia Marek Teler.

Marek Teler: Warszawa pojawiała się już w Twoich powieściach, choćby w Wirtuozie, ale Czarna krew jest chyba pierwszym kryminałem, w którym odgrywa ona kluczową rolę. Co sprawiło, że postanowiłeś osadzić akcję książki właśnie w stolicy?

Krzysztof Bochus: To prawda, Warszawa zajmowała dotychczas w mojej twórczości miejsce raczej marginalne. Scenerią większości moich powieści był Gdańsk czy, patrząc szerzej, Pomorze z jego złożoną, wieloetniczną przeszłością. A przecież mieszkam od czasu studiów właśnie w stolicy. Pomyślałem, że czas najwyższy zmienić tę lokalizacyjną monokulturę. Zwłaszcza, że dobrze mi się mieszka w Warszawie, lubię to miasto: tę świetlistą, niedookreśloną metropolię. Był także wzgląd bardziej praktyczny: otrzymałem stypendium artystyczne na napisanie powieści kryminalnej, zakotwiczonej właśnie w stolicy. Postanowiłem więc połączyć przyjemne z pożytecznym. I tak powstał czarny kryminał osadzony w Warszawie. Swoisty mix historii gangsterskiej i powojennego westernu, który – mam taką nadzieję – trafi do serc i wyobraźni czytelników.

M.T.: Jaki zatem obraz Warszawy odnajdą czytelnicy na kartach Twojej najnowszej książki?

K.B.: Jeśli ktoś spodziewa się kolorowej widokówki, to poczuje się zawiedziony. W Czarnej krwi czytelnik zanurzy się w mrocznej, czasami brutalnej rzeczywistości. W mieście, które nigdy nie zasypia, pełnym niezabliźnionych ran i skrzętnie skrywanych tajemnic. To Warszawa noir, mroczna, żarłoczna i czasami niebezpieczna. Co ciekawe, jako miasto stosunkowo rzadko ukazywana i dyskontowana w literaturze gatunkowej. Oczywiście, można znaleźć wyjątki z nieśmiertelnym Złym Leopolda Tyrmanda, prozą Jakuba Żulczyka czy retrokryminałami Grzegorza Kalinowskiego na czele. Ale to nadal niewiele jak na takie megapolis. Poza tym mało jest takich miast, w których współczesność nieustannie konfrontowana jest z bolesną przeszłością. Ta opozycja starego z nowym pociągała mnie jako pisarza najbardziej. Stworzyła idealne podglebie dla powieści, w której kluczową rolę zajmuje kwestia winy i kary, grzechu i odkupienia. Warszawa współczesna jest w tej powieści nieoczywista, skąpana we wszechobecnej szarości, ukazuje swoją szpetną i mniej przyjemną twarz. Pojawia się w tej książce także inna stolica. To prawobrzeżna Warszawa z jesieni 1944 r. Owiana dymem pogorzelisk i fetorem śmierci, napływających przez Wisłę z miasta zrujnowanego i spalonego po powstaniu. Ta część stolicy była już „wyzwolona" przez Sowietów, a jednocześnie jako pierwsza doświadczała jarzma inwigilacji i terroru. W tym przypadku starałem się oddać możliwie dokładnie realia tych trudnych czasów, choć nadal rozmawiamy – co podkreślam – o fikcyjnym kryminale, a nie o opracowaniu historycznym. Moją ambicją – jak zawsze – było bowiem przede wszystkim zaoferowanie czytelnikom dobrze napisanej, wartościowej rozrywki z wiarygodnie odtworzonymi realiami opisywanej epoki.

M.T.: W Czarnej krwi pojawia się nowy główny bohater – Marek Smuga, niegdyś oficer policyjnej dochodzeniówki, a obecnie prywatny detektyw. Czy mógłbyś opowiedzieć więcej o tej postaci – jakie są jego mocne strony, a jakie ma on słabości?

K.B.: To było najtrudniejsze zadanie: odejść od wypracowanych schematów, zapomnieć na chwilę o wykreowanych wcześniej bohaterach literackich. Zadanie tym trudniejsze, że chodzi o tak charyzmatyczne postaci jak radca Abell, wachmistrz Kukulka czy nieustępliwy dziennikarz śledczy Adam Berg. Musiałem stworzyć zupełnie nową, osobną postać, do tego zakotwiczoną w innych czasach i realiach niż te, które dotychczas opisywałem. Czytelnicy ocenią, na ile mi się to udało.

Marek Smuga to postać niejednoznaczna, obarczona swoistym grzechem pierworodnym, dokonująca czasami kontrowersyjnych wyborów. Prowadzone przez niego śledztwo przypomina marsz przez pole minowe. Smuga ma pod górkę, ponieważ policja nie chce z nim współpracować. Przy tym mój bohater nie jest wolny od osobistych słabości. Skrywa w sobie jakąś bolesną tajemnicę, jest więźniem dramatycznych zdarzeń z przeszłości. Na pewno jest wnikliwy, sprytny, ale potrafi też być brutalny. W swoich poczynaniach kieruje się własnym kompasem moralnym, z pracy w policji wyniósł przekonanie, że przestępcy wygrywają, ponieważ – w przeciwieństwie do skrępowanych kodeksem stróżów prawa – nie mają żadnych skrupułów ani zahamowań. Trochę przypomina w tym względzie wachmistrza Kukulkę, który także hołdował przekonaniu, że cel uświęca środki i forsował drogę na skróty.

Smugę można nazwać świadkiem pewnej epoki, uczestnikiem odwiecznych zapasów pomiędzy dobrem a złem, jakie od wieków toczą się na naszych oczach. Widzi, że cynizm i zła wola wygrywają w cuglach z praworządnością czy chociażby dobrymi obyczajami. I to na wielu polach, w polityce, codziennym życiu. Smuga nie poddaje się temu trendowi – dlatego jest taki jaki jest. Bardzo odrębny i niezależny.

M.T.: Czarna krew to opowieść o winach z przeszłości, które trudno odkupić, i pielęgnowanej przez pokolenia żądzy zemsty. Jak duży wpływ ma Twoim zdaniem historia – zarówno ta narodowa, jak i rodzinna – na nasz sposób patrzenia na świat i nasze życiowe wybory?

K.B.: To prawda, lubię mariaże literackiej fikcji z prawdziwymi zdarzeniami – można powiedzieć, że to moja spécialité de la maison. Jestem przekonany, że w jakimś sensie jesteśmy więźniami historii, która często determinuje nasze uczynki. Z drugiej strony – i to jest smutna konstatacja – nie wyciągamy z historii żadnych nauk, nie jesteśmy dzięki niej mądrzejsi. Ponadczasowe jest także zło: wszechobecne, skrywane pod niezliczoną ilością masek, mające często nie złowrogą, a zbanalizowaną twarz. W Czarnej krwi opowiadam taką właśnie historię. To czarny kryminał, ale z licznymi odwołaniami do bolesnej przeszłości.

M.T.: Twoja książka rozgrywa się na dwóch planach – współczesnym z 2022 r. i historycznym z 1944 r. Z jakich źródeł czerpałeś informacje do tej historycznej części powieści i co sprawiało Ci największą trudność w pracy nad książką?

K.B.: Szczerze mówiąc, zdobycie satysfakcjonujących mnie źródeł opisujących prawobrzeżną Warszawę z końca roku 1944 nie było łatwe. Wbrew pozorom nie ma ich zbyt wiele. Studiowałem dostępne materiały w sieci, stare mapy, opracowania i gazety z tamtych czasów. Jestem mieszkańcem Wawra, łatwiej więc było mi dokonać wizji lokalnej miejsc opisywanych w książce. Pomocne okazały się też prace takich historyków jak Jan Bijata czy Paweł Ajdacki. Ten ostatni, znany regionalista z Otwocka, bardzo pomógł mi w kwestii nazewnictwa ówczesnego Wawra. Natomiast artystyczną inspirację stanowiły dla mnie takie dzieła jak nieśmiertelny Zły Leopolda Tyrmanda czy film Prawo i pięść na podstawie prozy Józefa Hena.

M.T.: Duża część Twoich książek, między innymi cały cykl o radcy Christianie Abellu, osadzona jest w czasach dwudziestolecia międzywojennego i II wojny światowej. Co najbardziej fascynuje Cię w tym okresie historycznym?

K.B.: Jako pisarza bardzo frapują mnie te okresy w historii, które są przełomowe – kiedy jedna epoka odchodzi, a druga dopiero się rodzi. Dlaczego? Ponieważ taka sceneria pozwala wyostrzyć także zachowania i postawy społeczne, choć ludzie z reguły dopiero post factum uświadamiają sobie, że żyli w czasach wyjątkowych. To właśnie dlatego Czarny manuskrypt i Martwy błękit dzieją się u zarania nazizmu, kiedy Niemcy ulegają złowrogiej charyzmie Hitlera i wybierają drogę rewanżyzmu, choć losy świata mogłyby się potoczyć inaczej, gdyby tacy ludzie jak Abell nie stanowili jedynie garstki sprawiedliwych. I to dlatego Miasto duchów opowiada o śmierci złotego Gdańska i dawnego ładu, z którego pozostanie tylko kupa dymiących ruin i gruzów. Moje książki retro to opowieści o końcu czasu już oswojonego i dobrze znanego. Rodziła się nowa era, nieopisana i amorficzna, ale nikt nie znał jeszcze formatu tej epoki, która miała dopiero wyłonić się z morza otaczającego ludzi nieszczęścia.

M.T.: Poruszasz też w Czarnej krwi wątek relacji międzyludzkich w czasie pandemii, które w dużej mierze – nawet w sferze erotycznej – przeniosły się do świata wirtualnego. Uważasz, że jest to zmiana trwała, która będzie postępować, czy po prostu była uwarunkowana panującą sytuacją?

K.B.: Nie mam pewności, ale sądzę, że to zmiana trwała. I mam tu na myśli nie tylko sferę intymną. Pandemia rzeczywiście sprawiła, że erotyka przeniosła się w jakiejś części mierze do sieci, a seks wirtualny zastąpił częściowo zbliżenia fizyczne. Covid przeorał nasze przyzwyczajenia: rzadziej się kontaktujemy, chociażby z tego powodu, że nadal część z nas pracuje zdalnie lub instynktownie unika masowych zgromadzeń. To w sposób oczywisty ogranicza kontakty międzyludzkie. Patrząc szerzej, myślę, że świat nigdy już nie będzie taki sam jak przedtem. Zmienia się nasz styl życia, czasy nieskrępowanej swobody odchodzą do przeszłości. Nadejdzie czas ograniczeń i limitów. Nie wszyscy wrócą do pracy stacjonarnej, zmieniła się nawet geografia naszych wyjazdów turystycznych na rzecz destynacji krajowych. Obawiam się, że stoimy w obliczu świata niedoborów: wody, energii, surowców. Przeraża mnie widok umierającej Odry czy wyschniętych rzek. Te gwałtowne zmiany klimatyczne rozgrywające się na naszych oczach wymagają mądrej, skoordynowanej i globalnej reakcji. Nie widzę mężów stanu zdolnych udźwignąć takie wyzwanie, a krajowe podwórko pominę litościwym milczeniem...

M.T.: Jednym z ważniejszych miejsc akcji w książce jest dzielnica Wawer, która prywatnie jest Ci bardzo bliska. Co najbardziej fascynuje Cię w tej dzielnicy i jakie wawerskie miejsca lubisz odwiedzać najczęściej?

K.B.: Jestem mieszkańcem Wawra od kilkunastu lat. Dobrze mi się tu mieszka i pracuje. Pod ręką mam to, co lubię: dużo terenów zielonych, ścieżek rowerowych, sale fitness, korty tenisowe i basen – a przykładam dużą wagę do sprawności fizycznej. Poza tym to dzielnica mądrze zarządzana, a jej władze potrafią słuchać głosu mieszkańców. Podoba mi się także dbałość o kultywowanie miejsc pamięci narodowej. Moje ulubione miejscówki to Plaża Romantyczna nad Wisłą i centrum Ferio, gdzie mam na miejscu księgarnię, fitness i ulubioną knajpę.

M.T.: Jesteś nie tylko autorem kryminałów, ale też z powodzeniem realizowałeś się i dalej realizujesz w dziennikarstwie, marketingu i biznesie. Czy w Twoim życiu jest zatem miejsce na odpoczynek, a jeśli tak, to jakie masz odskocznie od pisania i pracy?

K.B.: W życiu wielokrotnie zmieniałem skórę: byłem między innymi dziennikarzem, wykładowcą akademickim, dyrektorem w wielkiej korporacji deweloperskiej. Z tamtych lat wyniosłem przekonanie, że każdy powinien mieć swój osobisty azyl: ulubione miejsce, w którym resetuje głowę i dobrze wypoczywa. Taką rolę pełni moje „rancho" na Podkarpaciu: urokliwa samotnia w podgórskim terenie nad Wisłokiem. To tutaj od lat najlepiej mi się wypoczywa, ale także wymyśla fabuły kolejnych książek. Od niedawna mam jeszcze jedną bazę, tym razem nad morzem, w Gdańsku. W ten sposób spełniłem swoje marzenie i powróciłem do miasta, któremu poświęciłem tyle miejsca w swoich książkach i które kocham nie mniej niż Warszawę.

M.T.: Jakie są Twoje dalsze plany wydawnicze i czy obejmują one powrót radcy Christiana Abella, wachmistrza Gustawa Kukulki i dziennikarza Adama Berga, czyli postaci znanych z Twoich poprzednich książek?

K.B.: Tak, mam dobrą wiadomość dla wielbicieli radcy Abella i wachmistrza Kukulki. Zdecydowałem się napisać jeszcze jeden, ostatni tom serii. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, ukaże się on nakładem Skarpy Warszawskiej, wiosną przyszłego roku. Mogę jedynie zdradzić, że tym razem akcja dziać się będzie w 1945 r., po wyzwoleniu miasta przez Sowietów i Polaków. Co do Adama Berga – wszystkie opcje są możliwe...

Krzysztof Bochus – z zawodu dziennikarz, publicysta i wykładowca akademicki. Jego debiutem książkowym był Czarny manuskrypt (2017). W tym samym roku ukazał się Martwy błękit, a w 2018 r. Szkarłatna głębia (Nagroda Złoty Pocisk za najlepszą powieść kryminalno-historyczną 2018). W 2019 r. opublikował Listę Lucyfera i Miasto duchów. W 2020 r. powieści Boski znak oraz Wachmistrz, a w 2021 r. Klątwę Lucyfera i Wachmistrza. Dogrywkę. W roku 2022 ukazał się Wirtuoz.