18 maja ukazała się książka Stefana Wiecheckiego pd. Wiech z rysunkami Szczepana Sadurskiego pt. Warszawa da się lubić!
Zachęcamy do przeczytania fragmentu.
Książkę można kupić np. klikając w link - https://www.klawaksiegarnia.pl/shop/wiech-w-klawej/wiech-warszawa-da-sie-lubic.html
NA PIĄTKIE
– Panie szanowny, czy pan znasz Warszawe?
– Jak to, ja, warszawiak, Warszawy mam nie znać?
– Uważasz pan, są różne warszawiacy. Leguralne i takie, o których u nasz na Wroniej sie mówi: „Warszawiak, co po metrykie cały dzień koleją jedzie i trzy dni wołami".
– Czyli że tak ma daleko do miejsca urodzenia?
– Jednym słowem, chomonciak z samego środka wsi, a stołecznego mieszkańca odstawia.
– Licz sie pan ze słowamy, z dziada pradziada tu zamieszkuje.
– No to w taki sposób powinieneś pan znać nasze stolice na piątkie.
– Rzecz jasna, że znam.
– Żebym panu, panie Gałązka, oczy zawiązał, wsadził w taksówkie i wypuścił gdzieś w tak zwanem sercu miasta, zdjął chustkie i zapytał sie: powiedz mnie pan, gdzie pan sie znajdujesz, zgadłbyś pan?
– To zależy, jak gdzie i nie od razu. Ale przeszedłbym pare kroków i już bym sie połapał. Na przykład któregoś dnia, uważasz pan, wysiadłem z tramwaju na tej nowej alei N–S czy jak ją tam. Stoję, patrze sie, kompinuje i faktycznie nie wiem, gdzie jestem, ja, stary warszawiak.
Ale uszłem pare kroków i aż mnie zatkało. Przed drugą halą Mirowską stoje! Znaczy sie Solna, znaczy sie plac Mirowski. Przymknąć tylko oczy i już sie słyszy: „Do cytryn, do pomarańczy! Takie katańskie malinowe, takie malinowe! Brać i wybrać!".
– No dobrze, panie Gałązka, hala faktycznie stoi i możesz pan po niej Solną ulicę poznać. Ale dużo masz pan takich miejsc?
– Wiadomo, że dużo. Jadziem tramwajem, dajmy na to, ulicą Świerczewskiego. Ulica nieznana: domy nowe, troszkie na kazarmy wyglądające. Zaczynamy sie zastanawiać, w jakiem my faktycznie mieście sie znajdujem, i od razu patrzemy, co to za bania na środku ulicy stoi?
Przecież to „Gruba Kaśka", studnia dorożkarska, czyż wszak nie? I od razu już wiemy, że przebywamy na Tłomackiem wis a wis synagogi. Po lewo mamy Nalewki i Krasiński Ogród, po prawo plac Bankowy. Nalewki nieobecne, ale z placu Bankowego sporo sie zostało. I tak jest po troszku, ale prawie wszędzie. Gdzie byś sie pan nie ruszył – stara podszewka wychodzi spod nowej warszawskiej okryjbidy.
– No dobrze, a pokaż mnie pan w tej nowej Warszawie takie narodowe pamiątki jak na przykład Kiercelak.
– Owszem, jest i Kiercelak.
– Gdzie?
– Gdzie go nie ma? Zajrzyj pan do pierwszego lepszego podwórka na Chmielnej albo w takich Jerozolimskich Alejach. Budy, budki, wszędzie pełno szyldów: „Ubiory męskie, damskie i dziecinne", „Futra na pelisach", „Pantofle ranne" i temuż podobnież, brakuje jeszcze pare napisów: „Pyzy gorące", „Flaki z pulpetamy" i będziesz pan miał Kiercelak.
– Dobrze sie panu podśmiewać, ale ja całe życie spędziłem w tamtych stronach, hurtowy handel psamy na Kiercelaku właśnie prowadziłem, to serce mnie sie kraje, jak sie patrze na te puszcze Sahare, jaka sie tam teraz zrobiła. To samo masz pan na Starówce. Tam było wesoło: od rana szewcy tak młotkami zaiwaniali, że aż sie dymiło. Kataryniarz przyszedł, magicy z dywanikiem albo orkiestra dęto-rżnięta. Stanęli na podwórku i „rżnij, Walenty – Bóg sie rodzi". A jakie sprzeczki, jakie nieporozumienia przez okno między sąsiadkami bywali! Z przyjemnością godzinami można było słuchać. Nie ma już tamtych rozrywek, nie ma tamtych lokatorów. Same, uważasz pan, doktory, artyści mieszkają na Starówce. Dzika sie jakaś dzielnica zrobiła.
– Faktycznie, co do Starówki nie powiem, przyciszyła sie troszkie, ale w powszedni dzień i w zimie. Bo w lato, a zwłaszcza w niedziele, od piątej rano nikt już oka nie zmruży – wycieczki mu nie pozwolą.
Co sie dotyczy sprzeczek, to też znowuż nie jest tak ostatnio, jak pan mówisz.
Jak sie któregoś dnia dwie doktorowe zaczęli przez okna sztorcować, było co posłuchać. I małpa zielona była, i wydra Sobieskiego, i ruda peja, i niewiniątko króla Heroda, i sykomora, i szantrapa na gięsich nogach, i owieczka za wieczną ondulację szarpana. Z powojennych nowości słyszałem tylko stonkie ziemniaczane.
Tak że nie martwij sie pan, panie Koralikowski, Starówka chociaż wyglansowana i odrobiona w złoty groszek, warszawskie podszewkie pokazać potrafi.
Ale żeby w nowej Warszawie orientacji nie stracić, trzeba starą znać na piątkie.
Warszawa da się lubić
Autorzy: Stefan Wiechecki ps. Wiech, Szczepan Sadurski (rys.)
Typ okładki: okładka twarda
Wymiary: 14x21
EAN: 9788363842758
Liczba stron: 310
Data wydania: 2018-05-16
Ekskluzywne wydanie stu tryskających humorem warszawskich scenek mistrzowsko uchwyconych przez Stefana Wiecheckiego, na nowo zilustrowanych przez jednego z najlepszych polskich rysowników satyrycznych Szczepana Sadurskiego –to książka, która powinna trafić na półkę każdego warszawiaka. Te teksty bawiły naszych dziadków, potem rodziców, a teraz wywołują uśmiech na naszych twarzach. W połączeniu z satyrycznymi rysunkami zyskują nową jakość. Spróbuj się nie zaśmiać, czytając „Warszawa da się lubić"!
Stefan Wiechecki ps. Wiech - prozaik, satyryk, publicysta i dziennikarz. Autor uznawany jest za uosobienie warszawskości z uwagi na swoją twórczość pisaną stylem gwarowym. Nazywany Homerem warszawskiej ulicy.
Szczepan Sadurski – satyryk, rysownik satyryczny, karykaturzysta. Opublikował ponad 6 tysięcy rysunków i ilustracji w ponad 200 tytułach prasy polskiej i zagranicznej. Jest zdobywcą m.in. Złotej Szpilki '86 (nagroda tygodnika satyrycznego „Szpilki" w konkursie na najlepszy rysunek roku). Satyryczne rysunki Sadurskiego o tematyce politycznej powstałe w stanie wojennym są częścią ekspozycji stałej Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Wystawiał swoje prace m.in. w: Nowym Jorku, Melbourne, Kapsztadzie, Moskwie, Wilnie, Barcelonie, Atenach, Newcastle czy Warszawie.