„Legendonośny” kościół św. Jerzego

Fragment tekstu opublikowanego w miesięczniku Skarpa Warszawska nr 1 (118) 2019, autor Piotr Otrębski

Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstał ani kogo winić za jego brak. Początki kościoła św. Jerzego łączy się z kanonikami czerwińskimi, a jego kres z producentem firanek. W międzyczasie pokościelne mury służyły najnowocześniejszej w Królestwie Polskim fabryce maszyn rolniczych. Dziś jednak o dawnych tradycjach miejsca przestrzeń zawzięcie milczy, odgradzając się domami.

Trudno o bardziej „legendonośny" obiekt niż kościół św. Jerzego w Warszawie. Przez lata uchodził za pradawny, jest niemal kompletnie nieopisany i nie istnieje od przeszło stu lat. Dziś jedyną pamiątką w przestrzeni miejskiej Warszawy po świątyni jest nazwa ulicy: Świętojerska. Ale brakuje materialnego punktu odniesienia dla tej nazwy. Miejsce dawnego kościoła nie zawiera nawet symbolicznego oznaczenia.

Badacze od wieków błądzili w swoich dociekaniach o początkach świątyni. O kościele św. Jerzego wciąż wiedziano mało. Częściej niż fakty powtarzano baśnie – jak o karczmarzu napadniętym przez zbójców. Człowiek ów wybawiony od niechybnej śmierci miał wystawić kaplicę św. Jerzemu – wotum dziękczynne za ocalenie. Skromna świątynka z czasem rozrosła się, stając się potężnym gotyckim gmaszyskiem. Tyle jedna z licznych wersji legendy.

Zlokalizowanie kościoła było nieprzypadkowe. W średniowieczu w okolicy krzyżowały się ważne trakty komunikacyjne: z Czerska i Grójca, biegnące dalej do Zakroczymia, oraz droga z Błonia prowadząca od zachodu na prawy brzeg przez przeprawę Solec–Kamion. Stąd z pewnością podania o zbłąkanych wędrowcach.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pełna wersja artykułu „Legendonośny" kościół św. Jerzego jest dostępna w miesięczniku Skarpa Warszawska nr 1 (118) 2019, autor Piotr Otrębski